poniedziałek, 26 lutego 2018

Teczka Towiańskiego

Od prawie dwustu lat pokutuje przekonanie, że Towiański był rosyjskim agentem. Skąd się ono wzięło? Kto uważnie przeczytał życiorys proroka (poniżej), już wie. Ale podsumujmy.
Andrzej Towiański żył w czasach, kiedy najważniejszą sprawą dla Polaków była nadzieja na odzyskanie niepodległości. I z tym związana nienawiść do zaborców, zwłaszcza Rosjan. Tymczasem on mówił o miłości do każdego człowieka, Rosjanina także. Nie mógł więc być zrozumiany. 
Ale istnieje jeszcze inny fakt, przesądzający o oskarżeniu o agenturalność. W tym samym czasie, również w Wilnie żył inny Andrzej Towiański, który jako zięć carskiego generała, rzeczywiście szpiegował na rzecz Rosji. Życiorysy obu Andrzejów Towiańskich zostały pomieszane w jednej teczce carskiego archiwum. Udało się oczyścić z zarzutów proroka głównie dlatego, że był o szesnaście lat młodszy od swego imiennika-agenta. Podczas gdy ten działał na rzecz zaborcy, reformator religijny był jeszcze dzieckiem. Udowodniła to już ponad 80 lat temu Walentyna Horoszkiewiczówna, ale prawie nikt nie zna jej prac. Zainteresowanych odsyłam do mojego artykułu na łamach internetowego czasopisma Uniwersytetu Warszawskiego "Biesiada": 

Post opublikowany pierwotnie 3 czerwca 2009 r. na towianizm.bloog.pl

sobota, 10 lutego 2018

Kim był Andrzej Towiański

Andrzej Towiański urodził się 1 stycznia 1799 roku w rodzinnym majątku Antoszwińcie, położonym około 60 km na północny-wschód od Wilna. Był synem Jakuba i Izabelli z Pac-Pomarnackich, szlachty regentów powiatu wileńskiego herbu Gierałt. Nazwisko Towiańskich wykazywały dokumenty już z czasów Władysława Jagiełły, a rodzina pochodząca z łęczyckiego, w połowie XVII wieku osiadła w okolicach Wilna. Nazwisko to nie było rzadkie (nosili je np. dwaj uczniowie kowieńscy Mickiewicza) i występowało również w nazwach geograficznych. Pan Jakub, pisarz w wileńskim sądzie ziemskim, dziedzic Antoszwiniec, zajmował się plenipotencjami. Pani Izabella wychowywała dzieci.

Portret Andrzeja Towiańskiego autorstwa Walentego Wańkowicza, źródło Wikipedia

Na chrzcie dano mu imiona Andrzej Tomasz Michał Karol. Wzrastał w atmosferze pobożności. Częstymi gośćmi domu jego rodziców byli księża z kościoła bernardynów oraz kościoła panien świętomichalskich. O wpływie duchownych, zwłaszcza ks. Łaszewskiego, który był obecny przy narodzinach przyszłego założyciela Koła Sprawy Bożej, a później wysoko cenił jego pracę w majątku, wiemy od samego Mistrza Andrzeja.

W roku 1809 rozpoczął naukę w gimnazjum wileńskim. Tu zaprzyjaźnił się z Ferdynandem Guttem (synem wileńskiego aptekarza), który później zostanie jego najwierniejszym uczniem i szwagrem. Nie mógł jednak skupić większej uwagi na nauce. Jak zauważa Zofia Gąsiorowska, mógł być to wynik "niesłychanie wytężonej pracy ducha w jednym kierunku (...), każdy wybitniejszy uczeń (...) upodrzędnia zagadnienia naukowe lub artystyczne sprawom dla siebie najważniejszym". Nie znaczy to jednak, że uzyskiwał złe oceny. Przeciwnie, jak podaje Kalendarzyk wileńskiego wydziału nauk na rok 1811, zaliczał się do uczniów celujących.

Nastoletniego Towiańskiego dotknęła bliżej nieznana choroba oczu. Nie przeszkodziło mu to jednak zdać maturę w roku 1815 i zaraz po wakacjach (16 września) wstąpić na Uniwersytet Wileński. Początkowo zapisał się na wykłady literatury rzymskiej, polskiej oraz fizyki. Później studiował prawo, łącznie z literaturą polską i powszechną.

Walenty Wańkowicz Andrzej Towiański

27 czerwca 1817 roku uzyskał stopień kandydata filozofii. Niezwykle popularna w tym czasie nauka Saint-Martina nie mogła być mu obca. Odpowiadała bowiem potrzebom ludzi tęskniących za wyższą formą chrześcijaństwa. Zapewne wtedy zetknął się też z myślami Swedenborga, w które wtajemniczył go, jak sugeruje Stanisław Szpotański, brat ojczyma Słowackiego - Józef Becu. On też najprawdopodobniej zwrócił mu uwagę na rolę rozwoju fizycznego, hartu ducha i ciała, gdy pieszo szli z Wilna do Antoszwiniec i z powrotem. Być może wtedy narodziła się koncepcja "parcia ducha przez ciało", która będzie bardzo istotnym elementem nauki głosiciela Sprawy Bożej.

Wpływ na kształtowanie się poglądów młodego Towiańskiego miały także związki wolnomularskie. Krewni zarówno jego ojca, jak i matki byli masonami, a ojciec jego kolegi szkolnego, Ferdynanda Gutta, należał do loży "zum guten Wirten". Z Ferdynandem przyjaźnił się od dziesiątego roku życia, od dzieciństwa przyzwyczaił się więc późniejszy prorok łączyć organizacje pozakościelne z ideą Kościoła katolickiego. Tym bardziej, że "właściwością masonii polskiej" było godzenie "obowiązków lożowych braci z obowiązkami prawowiernych - w swoim mniemaniu - chrześcijan. Stąd wielka ilość duchowieństwa wyższego i niższego należała do lóż, a archidiakon wileński, prałat Michał Dłuski, również wolnomularz, w osobnej broszurze bronił gorąco masonów przed atakami..." Masoneria podczas pobytu Towiańskiego w Wilnie, "święciła triumfy i stała u szczytu rozwoju. (...) Wileńscy wolnomularze, mając w Zakonie swym jako braci profesorów uniwersytetu, wywierali wielki wpływ na młodzież..." Pracowały wówczas pod przewodem loży Doskonała Jedność: Gorliwy Litwin, Dobry Pasterz, Szkoła Sokratesa i Orzeł Słowiański. Prawie cała profesura i kapituła należała do lóż lub z nimi sympatyzowała. Wśród profesorów-masonów, z którymi miał kontakt Towiański, znajdowali się: Ernest Groddeck oraz Leon Borowski - uczeń duchowy niemieckich braci lożowych Lessinga i Herdera.

W czasie studiów zetknął się zapewne z filomatami, być może był nawet przesłuchiwany w ich sprawie, ale nie pozostał żaden ślad potwierdzający te przypuszczenia. Jednak jako współzałożyciel Towarzystwa Antyszubrawców, zwalczanego przez filomatów, musiał mieć z nimi kontakt.

W roku 1818 otrzymał Towiański posadę rejenta w wileńskim sądzie powiatowym. Dzięki dokumentom z wileńskiego Archiwum Państwowego znamy dokładne daty i charakter jego zatrudnienia. Od 11 stycznia 1818 r. do 5 lutego 1821 r. pełnił funkcję regenta (rejenta) wileńskiego Sądu Grodzkiego, od 5 lutego 1821 do 27 lutego 1824 pracował w Wileńskim Sądzie Ziemskim, po czym znów w Grodzkim (do 14 lutego 1827 r.). Następnie z dwukrotnego wyboru szlachty do 1832 r. (czyli wyjazdu do Petersburga) zajmował stanowisko asesora w II Tymczasowym Departamencie Cywilnym Litewsko-Wileńskiego Sądu Głównego.

       
Zmęczony pracą na aktami prawnymi i rozwiązywaniem zawiłych konfliktów ludzkich, znajdował siłę podczas spaceru po cmentarzu, najczęściej wczesnym rankiem, ażeby "dostroić ducha do wyższego poziomu" na kolejny dzień. Doszedł wtedy do wniosku, że warunkiem poznania prawdy jest czystość sumienia, wartość moralna człowieka. Myśl tę przejął prawdopodobnie z dzieła O naśladowaniu Chrystusa przypisywanego Tomaszowi á Kempis, z którym musiał się zapoznać dość wcześnie. Uwierzył, że z chwilą przemiany ludzkich dusz, zniknie zło w świecie.

Dnia 17 marca 1828 roku misję Towiańskiego uznał wileński lekarz, przyjaciel z ławy szkolnej, Ferdynand Gutt. Odtąd stanowili duet leczący dusze i ciała wszystkich, bez względu na stan społeczny, wyznanie czy narodowość. Objawienie, którego doznał Towiański podczas modlitwy w kościele bernardynów w Wilnie 11 maja 1828 roku, utwierdziło go w przekonaniu, że powołaniem jego życia jest służyć innym.

Ożenił się 1 marca 1830 roku z mieszczką ze spolonizowanej niemieckiej rodziny Maxów - Karoliną. Poróżnił się wtedy z ojcem, który upatrzył sobie na synową którąś z bogatych panien z najwyższych sfer Litwy - być może hrabiankę Tyszkiewiczównę lub "la princesse G." Nie można było jednak nakłonić syna do ożenku z kobietą dbającą głównie o pozory, stroje i kontakty towarzyskie. Andrzejowi potrzebna była bratnia dusza i taką odnalazł, ku rozczarowaniu ojca, w córce fabrykanta. Nazywał ją Filomeną lub Małgorzatą. Pierwsze imię zostało wybrane ku czci wczesnochrześcijańskiej męczennicy, której kult zaczął się szerzyć na Litwie w latach dwudziestych XIX wieku. Drugie związane jest z anegdotą, jakoby młody rejent szukał perły wśród panien na wydaniu. Dawny student uniwersytetu wileńskiego musiał wiedzieć, że Małgorzata znaczy perła. Nazajutrz po ślubie, 2 marca, został wybrany do sądu wileńskiego dziewięćdziesięcioma głosami przeciwko ośmiu. W następnym roku przyszło na świat ich pierwsze z dziewięciorga dzieci - syn Jan.

Wybuch powstania listopadowego przyjął Towiański ze smutkiem, gdyż był przekonany o nieskuteczności walki powodowanej nienawiścią do drugiego człowieka. Nie pozostał jednak bierny: niósł pomoc walczącym opatrując rany, wspierając duchowo, wykonując pracę apostolską często z narażeniem życia. Nie znamy szczegółów z tego okresu jego działalności, pewnym jest jednak, że jego głównym celem było przekonywanie, i to po obu stronach barykady, do największej ofiary - przebaczania wrogom. Szanował "ofiarę ciała" powstańców, ale przekonywał, że ona nie wystarczy. Potrzebna jest "ofiara ducha". Upadek zrywu powstańczego utwierdził go w tym przekonaniu.

Zaraz po klęsce 1831 roku Jakub i Andrzej Towiańscy zostali oskarżeni o pomaganie powstańcom oraz namawianie do wstępowania w ich szeregi. Sprawę wytoczył im kuzyn, Andrzej Towiański, syn Kazimierza (prawdopodobnie brata Jakuba). Jego dwaj synowie, Karol i Aleksander, byli zatrudnieni w Antoszwińciach jako pisarze, skąd przyłączyli się do walczących, suto wyposażeni przez chlebodawców. Ujęci w niewolę, zostali skazani na dożywotnią służbę w aresztanckich rotach na Kaukazie, zaś śledztwo przeciwko Jakubowi i Andrzejowi zostało umorzone z braku dowodów.

7 sierpnia 1832 roku Towiański wyjechał do Petersburga, aby pełnić tam służbę apostolską, zarówno wśród najuboższych, jak i w sferach związanych z dworem. Zetknął się także z przedstawicielami ruchów mistycznych. Szukał śladów po zmarłym w 1807 roku w twierdzy pietropawłowskiej Tadeuszu Leszczycu Grabiance. Skąpe świadectwa z tego okresu nie pozwalają na odtworzenie przebiegu jego działalności w stolicy imperium rosyjskiego. Widywał się ponoć z generałem Sperańskim, adiutantem Mikołaja I, a także z Korsakowem, byłym generałem gubernatorem Wilna. W zamiarach jego było też pozyskanie dla Sprawy generała Sergiusza Stroganowa, a dzięki niemu także innych rosyjskich magnatów, "by podług jego planów służyli sprawie polskiej, a następnie słowiańskiej i całej ludności". Misja ta jednak się nie powiodła, bowiem 20 maja 1833 policja zmusiła go do opuszczenia miasta. W latach 1834-36 odbył kilka podróży zagranicznych pod pretekstem konieczności poprawy stanu zdrowia. Przebywał na terenie Niemiec, dwie zimy, 1835-1836, spędzał w Dreźnie. Był też w Pradze, gdzie poznał m.in. gen. Jana Skrzyneckiego. Z rozmów z nim oraz z innymi emigrantami, a także z pism Mickiewicza "wyczytał" nastroje emigracyjne i "odnalazł w nich dowody wyższego powołania tułaczy polskich".

W Antoszwińciach w 2011 roku

Działalność misyjną przerwała na pewien czas śmierć ojca (9 września 1836 roku). Odziedziczywszy majątek Antoszwińcie, wrócił z rodziną na wieś. Swoje gospodarowanie rozpoczął od zniesienia pańszczyzny. Razem z Ferdynandem Guttem, który w 1838 roku został jego szwagrem, niósł pomoc okolicznym chłopom i szlachcie. Wspierał materialnie i duchowo najuboższych, interweniował w ich sprawie u dziedziców, uczył sztuki budownictwa. Pokazywał praktycznie, ile można zdziałać, kierując się bezwzględnym nakazem miłości bliźniego. Nauczał, że nie bunt wyzwala, ale praca nad sobą. Był świadomy, że przeprowadza pewną rewolucje w umysłach ludzi, nazywał ją rewolucją chrześcijańską. Jednocześnie dbał o ujęcie potrzeb duchowych w pewne formy. Nabożeństwa w kościele mu nie wystarczały, toteż zbudował w swoim ogrodzie kaplicę z frontem na wschód, którą poświęcił ks. misjonarz Bohdanowicz. Postawił też krzyż na wzgórzu, aby chłopi wracający z pola mieli się przy czym pomodlić. Organizował także wspólne modlitwy w chatach włościańskich, zdając sobie sprawę, ze za taką samowolę grozi zesłanie na Syberię. Opowiadano też, że sam odprawiał msze w swojej kaplicy, a podczas tych obrzędów stawała na "ołtarzu" kobieta w "stroju Prawdy", ale była to, być może, jedna z licznych plotek, "utkana na tle obchodów rewolucyjnych w Paryżu". Nie podobała się sąsiadom ta troska antoszwinieckiego dziedzica o chłopów. Donos kapitana Jana Giecewicza spowodował zainteresowanie się policji majątkiem Towiańskich. Ustawiony w ogrodzie pomnika Napoleona z godłami Orła i Pogoni oraz deklaracje, że Polak jest "starszym bratem, wedle ducha, Rosjanina" pogrążyły pana Andrzeja w oczach władz.

Fundamenty dworu Towiańskich w Antoszwińciach, stan z roku 2011

Zapewne ta atmosfera oraz dwa kolejne objawienia (11 maja 1839 i 23 lipca 1840 roku) kazały mu rozszerzyć działalność. Impulsem do opuszczenia stron rodzinnych stała się wiadomość o planach sprowadzenia prochów Napoleona z wyspy Św. Heleny do Paryża. 28 czerwca 1840 r. otrzymał paszport uprawniający go do podróżowania po Austrii i Niemczech w ciągu jednego roku. Miesiąc później, 29 lipca, wyruszył w podróż, na zawsze, jak się okazało, zostawiając majątek i ojczyste strony. Zabrał ze sobą żonę i najstarszego syna. Pięcioro młodszych dzieci zostawił pod opieką przyjaciół. Siedmioletnią Marię wzięła na wychowanie pani Sierzputowska, malutką Ksawerę (data jej urodzin nie jest znana) sąsiadka Giecewiczowa, Aleksandrą, Walerią i Adamem zajęli się Guttowie. Po roku, kiedy Anna i Ferdynand otrzymali paszporty na wyjazd z kraju i dołączyli do Towiańskich w Paryżu, dziećmi zaopiekowała się rodzina Noskowskich w Warszawie. Nadzór nad majątkiem polecił pan Andrzej administratorowi Karolowi Monginowi, który opiekował się nim dobrze, a część dochodów z dzierżawy oddawał na wychowanie dzieci Towiańskich.

Jechali przez Poznań, Drezno, Belgię i już w czasie podróży Towiański realizował swą misję. Głosił nauki moralne, które wywarły duże wrażenie na arcybiskupie poznańskim Marcinie Duninie. W katedrze odprawił on mszę w intencji proroka z Litwy, ale wiara Towiańskiego w metempsychozę przeszkodziła arcybiskupowi w całkowitym uznaniu tej nauki.

W dalszej części podróży Mistrz Andrzej zwiedzał pola bitew napoleońskich. W Paryżu zjawił się 15 grudnia 1840 r., w dniu pochowania zwłok cesarza Francuzów w kościele Inwalidów. Po uroczystościach pogrzebowych udał się na pola Waterloo, gdzie rozmawiał o swej misji z gen. Janem Skrzyneckim. Generał początkowo przekonał się do niej, ale spostrzegłszy niezgodność niektórych jej elementów z ortodoksją katolicką, wycofał swoje poparcie. Pozostał jednak tekst - notatki z tych rozmów, spisane 17 stycznia 1841 r. przez Towiańskiego, noszące tytuł Biesiada z Janem Skrzyneckim. Nie były one przeznaczone do druku, toteż opublikowanie ich w roku 1842 przez zmartwychwstańców jako dokumentu doktrynalnego towianizmu, zaszkodziło (zgodnie z intencją księży) misji proroka z Litwy.

Wiosnę 1841 r. spędził Towiański w Anglii i Irlandii, dopiero pod koniec maja wrócił do Paryża. 30 lipca zjawił się w mieszkaniu Mickiewiczów. Pani Celina przebywała wtedy w szpitalu w Vanves, cierpiąc na brak równowagi psychicznej. Mistrz Andrzej kazał ją sprowadzić do domu, a następnie uzdrowił ją "wypowiadając do niej parę słów". Wcześniej jednak przekonał Mickiewicza do Sprawy Bożej, która miała przywrócić Polsce wolność. Poeta ogłosił dobrą nowinę przyjaciołom i 6 sierpnia razem z Antonim Goreckim i Izydorem Sobańskim podpisał towianistyczny akt "Słowianin w ucisku". Towiański ujawnił się szerszemu gronu emigracji dopiero 27 września 1841 r. po mszy w katedrze Notre Dame, inaugurując publicznie Sprawę Bożą. Odtąd jej zwolennicy spotykali się w domach coraz liczniejszych wyznawców, w Nanterre, gdzie mieszkał Mistrz oraz w kościele Saint-Severin. Tam też 8 grudnia 1841 roku zawieszono kopię obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej, sporządzoną przez Walentego Wańkowicza na polecenie Towiańskiego już w roku 1834. Liczba zwolenników nauki Mistrza Andrzeja rosła, wywołując niepokój wśród stronnictw emigracyjnych, kleru i władz francuskich.

Adam Mickiewicz, najbardziej znany towiańczyk

W tym czasie, wraz z Mickiewiczem, organizował Koło Sprawy Bożej, które rozpoczęło działalność 1 czerwca. Liczyło ono wtedy ponad czterdzieści osób. Części polskiej emigracji, księżom, a także policji francuskiej nie podobała się popularność nowej nauki. 13 lipca władze wydały rozporządzenie, nakazujące Towiańskiemu opuszczenie Francji. Pretekstem do wydania nakazu stała się śmierć księcia Orleanu, którą jakoby mistrz przepowiadał. Istotna przyczyną była obawa rządu francuskiego przed rosnącym fermentem, jaki wytworzył się na emigracji z chwilą przyjazdu proroka do Paryża. Nie mógł podobać się też monarchii Ludwika Filipa szerzony przez towiańczyków kult Napoleona. Do sprawy przyczyniła się prawdopodobnie także ambasada rosyjska, której nie udało się dotąd ściągnąć Towiańskiego do kraju. Kilkanaście dni później (dokładnie 31 lipca) wyszło rozporządzenie rosyjskiego Ministra Dóbr Państwa w sprawie "zasekwestrowania majątku Antoszwińcie", i zaliczające jego właściciela, "jako nie wracającego do ojczyzny na wezwanie rządu, w liczbę wygnańców". 18 lipca Mistrz Andrzej pożegnał się z braćmi w kościele Saint-Severin, a opiekę nad Kołem przekazał Mickiewiczowi. Zdążył jeszcze przekonać do swojej misji Juliusza Słowackiego (z którym spotkał się 12 lipca) i Seweryna Goszczyńskiego. Pozyskał dla Sprawy również Żyda z Wilna, Gerszona Rama, którego nawrócenie miało doniosłe znaczenie: zapowiadało szerszą akcję wśród starozakonnych, gdyż Ram ujrzał w Towiańskim "bramę zbawienia dla Izraela".

Fragment "Wielkiego periodu" Towiańskiego, w którym nazwał chrześcijan młodszymi braćmi Żydów. Sparafrazował to Mickiewicz w "Składzie zasad", mówiąc o Izraelitach jako starszych braciach. Stąd Jan Paweł II zaczerpnął to sformułowanie, którego użył po raz pierwszy w 1986 r. w synagodze rzymskiej.

W sierpniu 1843 roku Towiański wyruszył do Rzymu na spotkanie z papieżem. Chciał mu opowiedzieć o swej misji i nakłonić do przewodzenia rewolucji chrześcijańskiej. Po drodze napisał list do głowy rodziny i domu bankierskiego Rotszyldów, czego następstwem było osobiste spotkanie obu panów we Frankfurcie. W Solurze odwiedził grób Tadeusza Kościuszki, w Lozannie przekonał do Sprawy Bożej pierwszego Włocha - Jana Scovazzi'ego. Do Rzymu przybył 1 października 1843 roku, ale wskutek pomówień księży zmartwychwstańców, nie otrzymał pozwolenia na audiencję. 21 października rząd papieski nakazał mu opuścić miasto w ciągu 24 godzin. Wyjeżdżając z Rzymu przez bramę del Popolo spotkał Jana Andrzeja Rama, Żyda ochrzczonego w 1842 roku z inicjatywy towiańczyków, w kościele Św. Seweryna przez ks. Kajsiewicza. Towiański zabrał go ze sobą do Ronciglione, gdzie 25 października napisał do Grzegorza XVI pismo z prośbą o spotkanie. Ram powrócił do Watykanu, aby wręczyć pismo papieżowi osobiście. Nie doczekawszy się odpowiedzi, wyjechał Mistrz Andrzej do Lozanny, a następnie do Zuchwyl (Solury).

Zatrzymując się kolejno w Einzydeln, Rychterswyl, Zurychu, Bazylei, "oddawał całego siebie na usługi udającym się do niego". Wtedy też nawiązał współpracę z pułkownikiem Karolem Różyckim, naczelnikiem powstania wołyńskiego 1831 roku.

W sierpniu 1844 roku zdobył się na krok śmiały i ryzykowny. Napisał list do samego cara Mikołaja I, aby nakłonić go do realizowania zasad ewangelicznych, które przyniosą wolność i szczęście narodom jemu poddanym. Pismo podpisane przez Aleksandra Chodźkę, dyplomatę w służbie carskiej, zostało przetłumaczone na język francuski przez Adama Mickiewicza i doręczone ambasadzie rosyjskiej w Paryżu 15 sierpnia 1844 roku. Memoriał do cara, przedstawiony towiańczykom przez Mickiewicza dopiero 29 listopada 1844 roku, nie został odebrany tak, jakby Towiański sobie tego życzył. Większość braci nie potrafiła dostrzec w nim wielkości myśli chrześcijańskiej, a jedynie wiernopoddaństwo. Część z nich (m.in. Słowacki) opuściła szeregi Koła. Jak pisze Zofia Gąsiorowska, "mimo usilnych zabiegów Mickiewicza i pism Mistrza, bracia nie żywili już pełnego zaufania do swego kierownictwa". Toteż 1 października 1845 roku Towiański postanowił przekazać władzę nad Kołem paryskim Karolowi Różyckiemu, Mickiewiczowi pozostawiając rolę Brata Wieszcza. Miał nadzieję, że ta zmiana przyczyni się także do zainteresowania Sprawą niechętnej dotąd emigracji.

W styczniu 1846 roku "kończono przygotowania do ruchu, który miał objąć wszystkie ziemie polskie. Emigranci byli gotowi do wymarszu". Towiański nie podzielał ich nadziei, czego nie mógł zrozumieć przybyły do niego w marcu 1846 roku Mickiewicz. Odtąd ich drogi zaczęły się definitywnie rozchodzić. Mistrz czekał na zryw "bez żadnego krwi przelewu", który będzie mógł się dokonać po zmianie mentalności ludzi, to zaś nastąpi, jeśli staną się prawdziwymi chrześcijanami i uwierzą w moc ducha, a nie oręża. Poecie to nie wystarczało. Domagał się konkretnego i natychmiastowego działania w sferze polityki. 27 marca doszło do zerwania Mickiewicza z Kołem Towiańskiego. Nastąpił też wewnętrzny podział Koła na zwolenników Brata Wieszcza oraz pozostających przy Mistrzu. 30 listopada dwudziestu dwóch towiańczyków utworzyło nowe Koło, z poetą na czele, nieco większa grupa pozostała w starym, pod przewodnictwem Seweryna Goszczyńskiego.

Po wybuchu Wiosny Ludów we Francji dwaj towiańczycy, Jacques Malvesin i Dominik Iwanowski, przybyli do Towiańskiego z Paryża, aby prosić go o udanie się tam, gdzie "polityczne i religijne odrodzenie się ludów zdawało się bliskiem urzeczywistnienia". Mistrz zjawił się w stolicy Francji 28 maja 1848 roku. Pracował nad memoriałem dla nowego rządu francuskiego, kiedy to 11 lipca został aresztowany (wraz z Ferdynandem Guttem) pod zarzutem spiskowania przeciwko władzy, w rzeczywistości zaś jako niebezpieczny, bo "wyprzedzający postęp ludzkości o kilka wieków". Został osadzony w wiezieniu w Conciergerie razem z Guttem w celi ok. 20 m2, w której przebywało już trzech innych więźniów. Pobyt tam wykorzystywał na ewangelizację współtowarzyszy niedoli. Do żony pisał o kilku nawróceniach.

Tymczasem towiańczycy podejmowali starania o jego uwolnienie. Mickiewicz zajęty wtedy tworzeniem Legionu, nie przyłączał się do tych starań, do czasu, gdy Mistrzowi nie zaczęła grozić deportacja do Cayenne (znalazł się na liście 560 skazanych razem z Ferdynandem Guttem). 12 sierpnia 1848 r. poeta skierował list w obronie Towiańskiego do gen. Cavaignaca, który mógł wstrzymać wykonanie wyroku. Był też u niego osobiście. Jednak dopiero interwencja Celiny Mickiewiczowej, która znała matkę Cavaignaca, odniosła skutek. Żona poety udała się do generała i przekonała go, że Mistrz nie miał nic wspólnego z rewolucją, bo charakter jego misji jest stricte religijny. Pochlebiwszy Cavaignacowi, że jego władza daje mu możliwość uwolnienia każdego, spowodowała obietnicę interwencji w sprawie Towiańskiego. Obietnica ta nie obejmowała Gutta, ale jemu, aresztowanemu w charakterze pomocnika proroka, należało się, zgodnie z logiką, identyczne traktowanie.

Zurych. Miejsce, gdzie stał dom Towiańskiego, w którym spędził kilkadziesiąt lat życia i w którym zmarł.
Budynek po prawej pamięta tamte czasy.

W roku 1849 powrócił do Zurychu, gdzie pozostał już do końca życia. Nowych uczniów nie zdobywał już zapowiedzią wielkich zmian, ale przykładem swojego życia. Toteż właściwym ogniskiem towianizmu było teraz miejsce pobytu proroka, nie Paryż. Nie ograniczał się jednak Mistrz Andrzej do apostołowania najbliższym. Reagował na wszelkie ruchy polityczno-społeczne wśród Polaków. Gdy w roku 1855 Mickiewicz zaangażował się w wojnę krymską, Towiański nie pochwalał tego kroku. Patriotyzm wieszcza uznał za "chorobę Polaka", która prowadzi jedynie do śmierci.

Dopiero w manifestacjach lutowych w Warszawie w 1861 r., podczas których nastąpiło "zbratanie się wszystkich wyznań i stanów", dostrzegł możliwość przebudzenia się prawdziwej Polski". Nie znaczy to, że zmienił zdanie co do sposobu walki o ojczyznę. Uważał, że otworzyło się nowe pole służby dla braci w kraju. Mieli oni zachęcać naród do rewolucji chrześcijańskiej w duchu miłości bliźniego, po której nastąpić miało odrodzenie Polski.

Gdy wybuchło powstanie styczniowe, uznał je za przedwczesne. Pozwolił jednak swoim uczniom wziąć w nim udział, pod warunkiem, że "zdołają utrzymać się na wyżynach dni lutowych", czyli zarówno z rodakami, jak i Rosjanami, zachowają stosunki chrześcijańskie. Miał nadzieję, że w ten sposób przyczynią się oni do zmiany charakteru walki. Dnia 28 maja 1863 r. dał braciom udającym się do Polski szczegółowe instrukcje, jak zło dobrem zwyciężać. Zaś w piśmie z 27 lipca wyjaśniał carowi Aleksandrowi II, że uznał za stosowne, aby jego uczniowie wzięli udział w walce, w celu odrodzenia religijnego. Nie mają zabijać, a ewangelizować w okopach, obozach powstańczych. Gdy okazało się, że walka toczy się "drogami ziemskimi", utwierdził się w przekonaniu, że była ona przedwczesna.

Na bieg spraw światowych starał się Towiański wpływać listownie, pisząc odezwy do Napoleona III (28 marca 1866 i 6 sierpnia 1870), cesarzowej Eugenii (24 lutego 1868), Piusa IX (27 grudnia 1868), Wiktora Emanuela (23 września 1870). Nie zrażał się brakiem odpowiedzi, gdyż uważał swą rolę za skończoną po opracowaniu i wysłaniu pisma.

Grób Andrzeja Towiańskiego i jego żony w Zurychu. Zdjęcie moje (jak również znicze).

Ostatnie lata życia Towiańskiego to czas, kiedy Mistrz pracował w zaciszu swego domku przy Unterstrasse w Zyrychu, porządkując swoje pisma przy pomocy Stanisława Falkowskiego i Karola Baykowskiego. "Świętowano rocznice Sprawy z przybywającymi zewsząd delegacjami". Aktywni byli zwłaszcza włoscy towiańczycy. Dla uczczenia ćwierćwiecza wystąpienia proroka w Paryżu wręczyli mu kielich. Mistrz szerzył dalej swoją naukę, poprzez indywidualne "posługi", choć zdrowie coraz częściej nie pozwalało mu przyjmować licznych wciąż gości. Odchodzili z tego świata najbliżsi mu ludzie: Ferdynand Gutt i jego żona Anna, ich córka i zięć, Anna Kulwieciowa - córka Towiańskich oraz Karolina - żona Mistrza. Dnia 11 maja 1878 roku - w rocznicę objawień z 1828 i 1839 r., Towiański wyspowiadał się i przyjął komunię świętą. Zmarł 13 maja o 11 przed południem. Został pochowany na cmentarzu katolickim Widikon w Zurychu. Podczas pogrzebu tamtejszy proboszcz ksiądz Lochbrunner "powiedział bardzo wzniosłe słowa nad jego trumną", a Hieronim Bońkowski wyraził publicznie nadzieję, że po odzyskaniu niepodległości Polacy przeniosą "te święte zwłoki" do ziemi ojczystej.
(fragmenty mojej pracy doktorskiej opublikowanej w 2010 roku pt. "Ortodoksyjny heretyk"; przypisy tamże)

Przeniesienie bloga

Od 2009 roku prowadziłam blog na temat towianizmu, Andrzeja Towiańskiego i moich podróży związanych z jego osobą oraz nauką. Właśnie się dowiedziałam, że platforma bloog.pl, na której pisałam posty, będzie za miesiąc zamknięta. Początkowo pomyślałam, że to koniec mojej przygody z towianizmem. Jednak zachęcona przez czytelników moich postów oraz tygodnik "W sieci", który po raz kolejny napisał bzdury o Towiańskim, postanowiłam kontynuować pisanie bloga na innej platformie, czyli tu. 


Część starych postów przeniosę z datą ich pierwotnego opublikowania. Nowe powstaną z bieżącymi datami. Zapraszam do zapoznawania się z tym niełatwym, ale ważnym tematem.

Agnieszka Zielińska, 
autorka książki o Andrzeju Towiański "Ortodoksyjny heretyk", 
która jest publikacją doktoratu obronionego na Uniwersytecie Warszawskim w 2008 roku.

Nowa książka o Andrzeju Towiańskim

Właśnie ukazała się moja powieść biograficzna. Dotyczy rodziny Towiańskich. Oparta na nieznanych szerzej faktach, przybliża w przystępny, ni...