wtorek, 25 września 2018

Omamianie licealistów

Tekst z 29 grudnia 2014 r.

W podręczniku dla klasy II LO znajdziemy całą stronę poświęconą towianizmowi. O ile wydawnictwo "Stentor" wycofało się już dawno z pejoratywnego przedstawiania tego zagadnienia, "Nowa Era" nie weszła jeszcze w nowa erę recepcji nauki Andrzeja Towiańskiego. Dalej powtarza XX-wieczne oszczerstwa, każąc kolejnym pokoleniom widzieć w towianizmie samo zło.


Wydawnictwo zamieszcza fragment książki Krzysztofa Rutkowskiego z ubiegłego stulecia, tymczasem badania poszły dalej i publikacja ta się zdezaktualizowała. Przyznaje się do tego poniekąd sam autor m.in. w audycji radiowej, którą można znaleźć pod tym linkiem: http://www.polskieradio.pl/8/402/Artykul/468647,Andrzej-Towianski-i-Kolo-Sprawy-Bozej 


W podanym fragmencie podręcznika młodzież może przeczytać, że w Kole Sprawy Bożej trzeba było wyrzec się osobowości, grać kogoś, kim się nie jest, udawać jakiś tajemniczy ton narzucony przez Mistrza i robić dziwne rzeczy, całkowicie fałszywe. Otóż nie. To, że zdarzały się takie przypadki, zwłaszcza po wyjeździe Towiańskiego z Paryża, nie oznacza, że on to wprowadził czy aprobował.

Przede wszystkim musimy zrozumieć istotę towianizmu, jaką było budzenie w człowieku refleksji nad własnym człowieczeństwem, zmienianie go na lepsze. Nie na siłę, nie przez jakiś teatr, tylko autentyczną, wewnętrzną przemianę. A tego nie zrobi się z dnia na dzień. Dlatego należy nad sobą pracować. Być UWAŻNYM na każdym kroku. Wszystko czynić z pełną świadomością. To trudne, dlatego łatwiej, gdy ma się wokół przyjaciół. Nie wszyscy jednak dojrzeli do pracy nad sobą, część rzeczywiście udawała.

Zajmijmy się tym 'tajemniczym", jak pisze Rutkowski, tonem. Wielu z nas słyszało takie zdania: : "Jakim tonem ty do mnie mówisz?" lub "Nie takim tonem, proszę!" O co chodzi? W tonie naszych wypowiedzi ujawnia się prawdziwa intencja. Może być on ironiczny, złośliwy, zuchwały, ale też aprobujący, życzliwy, wyrażający miłość. O ten ostatni należało się starać. Nie jest to jednak łatwe, gdy kogoś nie lubimy albo ktoś nas zrani. Wtedy niektórzy uczniowie Towiańskiego zmuszali się do chrześcijańskiego tonu, ale oczywiście był on fałszywy. Każdy z nas również doświadczył czegoś podobnego i nie oznacza to wcale, że żyjemy w jakiejś sekcie.

Mickiewicz rzeczywiście wprowadzał sekciarskie elementy po wyjeździe Towiańskiego, ale był za to przez niego krytykowany. Błędem jest więc upieranie się przy ograniczaniu towianizmu do fanaberii poety, bo istota jest gdzie indziej. Uważnym czytelnikom mojego bloga nie muszę już tego tłumaczyć.


Zadajmy sobie jeszcze pytanie, jak odpowiedni ton w naszej mowie przyczynić się może do pracy nad sobą. Otóż większość rzeczy robimy mało świadomie, a nawet nieświadomie. Czy naprawdę mamy świadomość konsekwencji naszych słów i czynów? Czy na pewno podejmujemy działania w pełni świadomi? Tylko z naszego subiektywnego, ograniczonego punktu widzenia, niestety. Jeśli zaś mamy okazję widzieć daną sprawę z innej strony, okazuje się, że często jesteśmy w błędzie.

Towiański podawał taki przykład: siedzisz w okopie i masz strzelać do wroga. Kim jest ten wróg? Rosjaninem, który zabrał ci ojczyznę. Ale czy na pewno? Jak ten dwudziestoparoletni chłopak, zmuszony do założenia munduru przez taką czy inną ideologię, odpowiada za brak Polski na mapie? Gdybyś mógł teraz słyszeć jego myśli, przekonałbyś się, że wolałby być w domu, przytulić się do żony, pocieszyć płaczącą matkę, która nie wie, czy jej syn jeszcze żyje... A nawet jeśli w tych myślach byłaby złość na ciebie, byłby to efekt wpojonej nienawiści, zrobienia z niego maszyny do zabijania w imię czyjejś pychy i chciwości. Jeśli jesteś uważny, nie będziesz strzelać na oślep, zobaczysz we wrogu człowieka.

To jest jedyna droga do pokoju na świecie. Tak trudna, że niemożliwa nawet w XXI wieku. Ale jak się będzie tak wychowywać następne pokolenia, nic się nie zmieni.


Pytania pod tekstem dla licealistów jasno stawiają sprawę. Jeśli jednak wybiera się taki fragment, trudno zapytać o coś innego. Zamiast pokazać towianizm jako unikatową w XIX wieku próbę zjednoczenia Europy w imię zasad chrześcijańskich, wywleka się jego wypaczenia. Maria Konopnicka, która znała naukę Towiańskiego, bo przyjaźniła się z jego uczniami, tak to skomentowała:  "Każde dzieło boskie ulega zepsuciu w rękach ludzkich" (list do A. Begeya z 17.04.1902 r.)

Pisałam w tej sprawie do "Nowej Ery" ponad dwa miesiące temu, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Szkoda. Byłam bowiem przekonana, że wydawnictwo to idzie z duchem czasu. Miejmy zatem nadzieję, że świadomi i wykształceni poloniści będą wiedzieli, co z tym zrobić.

Nowa książka o Andrzeju Towiańskim

Właśnie ukazała się moja powieść biograficzna. Dotyczy rodziny Towiańskich. Oparta na nieznanych szerzej faktach, przybliża w przystępny, ni...