wtorek, 12 czerwca 2018

O Towiańskim w Pałacu Staszica

Wczoraj uczestniczyłam w niezwykle ciekawym seminarium naukowym w Instytucie Badań Literackich PAN w Warszawie. Wysłuchałam referatu dr Marlis Lami, austriackiej tłumaczki i badaczki towianizmu, którą poznałam kilka lat temu. Nasz serdeczny kontakt, głównie telefoniczny, owocuje niezwykłą wymiana myśli, jednak bariera językowa (nie znam niemieckiego) powodowała, że nie mogłam zapoznać się z jej doktoratem. Dopiero teraz miałam okazję wysłuchać po polsku referatu, który był niejako streszczeniem jej pracy.


Marlis mówiła o Andrzeju Towiańskim jako o odnowicielu chrześcijaństwa. Ubolewała, że zajmują się jego myślą głównie mickiewiczolodzy, czyli bada się towianizm przez pryzmat wieszcza. Tymczasem udział Mickiewicza w tymże ruchu jest tylko jednym z aspektów, nie najważniejszym.


Opowiadała o nieskatalogowanym jeszcze w całości potężnym archiwum towiańczyków w Turynie.
Pokazała nieznane mi zdjęcia córek Andrzeja Towiańskiego. Odniosła się też krótko do obrazu Jana Styki, o którym pisałam na zamkniętej już platformie blogowej (wrócę do tego postu niebawem i przeniosę go tutaj). 


Po referacie rozgorzała dyskusja, było wiele pytań. Mam jednak wrażenie, że naukowcom trudno poczuć ideę Towiańskiego. Już Mickiewicz przyznawał się do tego, że rozum utrudnia mu poznanie prawdy. Dlatego Jezus nie otaczał się uczonymi w Piśmie, ale prostymi ludźmi. Intelektualizowanie rzeczy prostych (tak, tak - nie, nie), czyni wokół nich otoczkę ważniejszą niż sedno sprawy. Popatrzmy, co zrobił Kościół z nauki Chrystusa. Łatwiej jest bowiem mówić, stwarzać zasady i pilnować innych, by ich przestrzegali, niż czynić dobro, po prostu. "Bądźcie jak dzieci..." mówił Mesjasz, jak one patrzcie na ludzi z ufnością i wierzcie, że wszystko jest możliwe, a zmieni się świat. Jakież to infantylne. Gdzież byłoby wtedy nasze ego? Musimy wszystko skomplikować, żeby wykazać się erudycją, błyskotliwością naszego intelektu... Jakimż ten Chrystus był utopistą, nie mówiąc o Towiańskim...
Na szczęście temat towianizmu cieszy się wciąż zainteresowaniem. Kropla drąży skałę nie siłą, lecz częstym spadaniem.

środa, 6 czerwca 2018

Ignorancja mediów

Tekst z 1 czerwca 2012 r. na nieistniejącym już portalu bloog.pl

1 czerwca 1842, Andrzej Towiański utworzył w Paryżu Koło Sprawy Bożej. Była to organizacja  skupiająca ludzi chcących wprowadzać w życie naukę Chrystusa i szerzyć ją w codziennych kontaktach z innymi. Chcąc zapoznać się szerzej z towianizmem, można poczytać poniższe wpisy, więc nie będę się powtarzać.

Chciałabym dziś zwrócić uwagę na ignorancję mediów, które albo nie podejmują tematu towianizmu w ogóle, albo jeśli już, to w bardzo kompromitujący je sposób.

W majowym numerze miesięcznika "Historia. Uważam Rze" Piotr Gociek podjął próbę napisania artykułu o Towiańskim. I chwała mu byłaby za to, gdyby owa próba nie okazała się chybioną. W tekście aż roi się od błędów! Nieznajomość dat i nazw miejscowości to nic w porównaniu z kompletnym brakiem znajomości istoty towianizmu.

Nie mogłam pozostawic tego bez odpowiedzi. Oto co napisałam do redakcji:

Szanowny Panie Redaktorze,

niezmiernie ucieszył mnie fakt, że ktoś jeszcze pamięta o Andrzeju Towiańskim i chce o nim pisać. Toteż z zainteresowaniem przeczytałam Pański tekst "Towiańskiego klucz do Polski". Jednak muszę (ku Pańskiemu i innych, mam nadzieję, pożytkowi) zwrócić uwagę na kilka błędów znajdujących się w nim. Nadmienię, że od ponad 10 lat badam towianizm, a 4 lata temu obroniłam na UW doktorat z myśli Towiańskiego.

Także nieprawdą jest jakoby nie istniała książka, jak Pan pisze, studium psychologiczne, na temat proroka z Litwy, ponieważ w 2008 roku temu ukazała się moja monografia oparta na rzetelnych dokumentach (zbieranych w Wilnie, Paryżu, Zurychu, Turynie i w Polsce), a także na dogłębnej analizie wszystkiego, co jest dostępne, autorstwa Towiańskiego i badaczy jego idei.  Praca wydana nakładem krakowskiego wydawnictwa "Pandit", dofinansowana przez Ministerstwo Nauki  i Szkolnictwa Wyższego, rozeszła się w kilka miesięcy . Powinna być dostępna w bibliotekach akademickich, narodowej... Tyłuł: "Ortodoksyjny heretyk. Myśl społeczno-religijna Andrzeja Towiańskiego". Obszerne jej fragmenty można przeczytać na moim blogu: www.towianizm.bloog.pl

Przepraszam za krytykę, ale nie mogę pozostawić niektórych błędów bez sprostowania. Po pierwsze, znana jest dokładna data ur. Towiańskiego: 1 stycznia 1799. Mam w domu zdjęcie oryginału metryki chrztu. Inne daty wynikają albo z posługiwania się w tamtych czasach dwoma kalendarzami: juliańskim i gregoriańskim, albo z pomyłki. Towiański nie mógł się urodzić w roku 1788, ponieważ był na studiach rówieśnikiem Mickiewicza (jak mógłby być starszy o 11 lat?) i nie płodziłby dzieci po 60-tce z tylko o 6 lat młodsza żoną! A ostatnie jego potomstwo urodziło się pod koniec lat 40. XIX wieku. Dokładne daty życia państwa Towiańskich można też znaleźć na ich wspólnym grobie. Zdjęcia dostępne w internecie.

Po drugie: miejscowość, w której się urodził to nie żadne Antoszwinki, jak Pan pisze, ale Antoszwincie (po litewsku Jezioro Święte, nie jakieś świnki) Tak podają dokumenty. Byłam tam, mam zdjęcie znaku drogowego (jest na blogu).

Po trzecie: to nie Potocki sprawia, ze Towiański z sympatyka staje się wrogiem powstania. Niestety nie da się tego wyjaśnić w paru zdaniach. Odsyłam do mojego artykułu "Teczka Towiańskiego" (na stronach"Biesiady" - internetowego pisma UW albo na moim blogu).

Sprawa "szpiegostwa" Towiańskiego też jest tam wyjaśniona dokładnie i ostatecznie!

Kolejna rzecz: Towiański nie może być odpowiedzialny za to, że Mickiewicz przestał pisać. Stało się to przecież 7 lat przed poznaniem się obu panów! I nie towianizm zaprowadził poetę do Konstantynopola. Wręcz przeciwnie. Towiański przestrzegał Mickiewicza, ze źle skończy, jak pójdzie tą drogą. Wyjaśniam to w rozdziale książki poświęconym poetom - towiańczykom. Znany polonistom prof. Stanisław Pigoń, najznakomitszy badacz towianizmu, nauczyciel Karola Wojtyły na UJ,  tez był tego zdania.

A propos papieża: moja książka odwołuje się do śladów towianizmu w nauczaniu JPII, bo jestem przekonana, ze Wojtyła jako uczeń Pigonia i miłośnik literatury romantycznej, znał myśl Towiańskiego. Zresztą jak mógł nie znać, skoro to czysta nauka Chrystusa. Tylko wiara w reinkarnację (zresztą kwestia sporna w chrześcijaństwie) jest sprzeczna z oficjalnym nauczaniem Kościoła, nic więcej.

Towianizm w czystej postaci nie był żadnym humbugiem, ale dopominaniem się o realizację zasad ewangelicznych w świecie. A że różni żerowali na tej idei, jak na każdej, i przyprawiali jej nieprawdziwe gęby, to już inna sprawa.

Dobrze Pan wyczuwa, że towianizm to wielka sprawa, choć to, co Pan pisze, to wierzchołek góry lodowej. Naprawdę warto ją poznać! Czasem wystarczy nawet kilka stron internetowych.

Pozdrawiam

AZ



Niestety, minęło kilka tygodni i nie doczekałam się odpowiedzi. No cóż... Rzetelne dziennikarstwo...

Nowa książka o Andrzeju Towiańskim

Właśnie ukazała się moja powieść biograficzna. Dotyczy rodziny Towiańskich. Oparta na nieznanych szerzej faktach, przybliża w przystępny, ni...