Fragment rozprawy doktorskiej Agnieszki Zielińskiej. Doktorat został obroniony na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego w 2008 roku.
Towiański nigdy nie wyłożył w całości swego systemu. Stosunkowo najpełniejszy obraz dają dwa jego teksty: "Biesiada" z roku 1841 i "Wielki Period" z roku 1844. Inne pisma i notatki, opublikowane w Turynie w 1882 roku, mają znaczenie pomocnicze w odtwarzaniu myśli Towiańskiego, ale nie są ułożone chronologicznie i nie zawierają dat, by można było prześledzić ewolucję nauki Mistrza. Pomocny jest także "Współudział Adama Mickiewicza w Sprawie Andrzeja Towiańskiego. Listy i przemówienia", wydany przez Władysława Mickiewicza w Paryżu w 1877 roku, zawiera bowiem m.in. listy samego reformatora. Wiele jego myśli zanotował Seweryn Goszczyński w swoim "Dzienniku Sprawy Bożej", wydanym w 1984 roku.
"Noty z przemówień do Koła" z czerwca i lipca 1842 roku ujmują towianizm w trzy dogmaty:
- związek ducha w ciele z duchami wyższymi bez ciała - świętych obcowanie - jest głównym dogmatem wiary w epoce nowej (...)
- doskonalenie się ducha przez koleje w czasie od początku do kresu, na jakich Bóg go stawi, podnosząc lub zniżając w szeregu jestestw, odbywających pielgrzymkę na globie, jest drugim dogmatem, tłumaczącym dzieła miłosierdzia Bożego
- wyzwolenie ducha (...) zależy na zwyciężeniu nie tylko ciała, ale i umysłu.
Założenia Towiańskiego wynikające z "Biesiady" Zofia Gąsiorowska ujęła w następujący sposób:
wszelka siła płynie ze świata duchów;
Chrystus przykładem swym ułatwił kontakt z Niebem, wskazując drogę ku temu: przerodzenie duszy;
otwiera się druga, wyższa epoka chrześcijaństwa, której przewodnikiem jest Towiański, wspierany przez ducha Napoleona, zapowiedziany przez Mickiewicza;
wzywa on ludzi do szukania pomocy w świecie wyższym, łącząc ich w zrzeszenia, przejęte wspólnym duchem;
w metodzie działania zaleca stosować się do stopnia rozwoju bliźniego, uwzględniając również właściwości charakterów narodowych.
Podstawowy założeniem nauki Towiańskiego jest pojęcie świata jako jednolitej, rozwijającej się stopniowo zbiorowości nieśmiertelnych duchów, które przebywają różne fazy ewolucji, częściowo w żywotach cielesnych, częściowo w bezcielesnych. Przyznawanie nieśmiertelnego bytu indywidualnym duchom odpowiadało zasadniczym poglądom chrześcijaństwa i tendencjom indywidualistycznym romantyzmu. Zaś koncepcja solidarnego, jednolitego zespołu duchów zaspokajała tendencję społeczną. "Duch u Towiańskiego jest jednostką społeczną" - pisał Juliusz Kleiner, uznając towianizm przede wszystkim za demonologię. Ona bowiem, a ściślej hierarchia świata duchowego, warunkuje, według badacza, kosmologię, historiozofię i etykę Mistrza. Duchy o tym samym stopniu rozwoju, czyli będące w tej samej odległości względem Boga, tworzą kolumnę - razem działającą zbiorowość. W świecie duchowym istnieje tylko związek podobnego z podobnym, równego z równym. Towiański określa to jako "prawo gatunkowe, prawo harmonii najświętszej". Kolumny nie są raz na zawsze ustalone, zamknięte. Duchy mogą się doskonalić bądź upadać w środowisko o niższym potencjale rozwoju, zależnie od swej woli, od tego, co ukochały, w czym czują się najlepiej.
Ostatecznym celem świata ma być osiągnięcie takiej doskonałości przez wszystkie duchy, aby mogły "zlać się do łona Ojca". Jednak droga do tego długa i pełna ofiar. Doskonalenie możliwe jest dzięki metempsychozie, bo tylko w ciele duch może działać, zaś działanie warunkuje ewolucję. Fakt, że dopiero ucieleśnienie ducha stwarza mu możliwość postępu, jest znaczący dla naszego świata, ponieważ duch, doskonaląc siebie, przemienia zarazem ziemię i przybliża panowanie na niej Królestwa Niebieskiego. "Nie ma podniesienia Ducha bez odpowiedniego podniesienia materii - to wzajemność w ogromie Bożym". Świat bowiem to "drabina od nicości do Boga wiodąca". Na początku "słowo ciałem się stało" - duch został uprzedmiotowiony w rzeczywistości ziemskiej. Rozpoczęła się ewolucja, która ma doprowadzić do przemienienia "ciała" w "słowo". Zatem sens doktrynalny wiary w metempsychozę streszcza się w nauce Towiańskiego w twierdzeniu, że istnieje możliwość doskonalenia się dzięki reinkarnacji, ale zarazem człowiek jest totalnie odpowiedzialny za każdy swój czyn.
Forma, jaką duch przybiera na ziemi jest skutkiem jego wcześniejszych żywotów: niższa (zwierzęta, rośliny, a nawet kamienie) jest "człowiekowi za karę naznaczona", wyższa (ludzka, o większej świadomości) zaś jest nagrodą. Duch przebywa kolejne żywoty, dopóki nie wzbije się ponad świat materii. Istota ducha jest więc określona przeszłością metempsychiczną. Mistrz mawiał, że "człowiek każdy na to stworzony, aby urósł na wielkiego człowieka." Jedno życie na ziemi nie wystarczy jednak, zdaniem Mistrza Andrzeja, na to, by osiągnąć doskonałość. Toteż duch wciela się kilkakrotnie, przyjmując warunki nowego życia takie, na jakie zasłużył poprzednim. Ucieleśnienie ducha wiąże się, co prawda, z jego degradacją i ryzykiem oddalenia od Boga, ale zarazem otwiera możliwość postępu i przybliżenia do zbawienia.
Towiański uważał, że wiara w metempsychozę wynika z głębszego rozumienia wszechświata, a jej sens doktrynalny wyraża się w istnieniu nieskończonej możliwości doskonalenia się. Dlatego zdawał sobie sprawę, że jest rzeczą, której "nie naznaczono na tę epokę", że ludzie muszą dojrzeć do akceptacji palingenezy.
Jednym z najważniejszych słów-kluczy w nauce Towiańskiego jest ofiara. Ludzie muszą zrezygnować ze swych egoistycznych dążeń, zdobyć się na ofiarę, która jest niezbędna do tego, aby na ziemi żyło się lepiej - przybliżało się Królestwo Niebieskie. Nie jest łatwo panować nad skłonnością do złego, dlatego nazywa się to ofiarą - w słowniku Towiańskiego ofiarą troistą, ponieważ składa się ona z trzech etapów. Przede wszystkim należy obudzić w sobie potrzebę ofiary, przyjąć ją "w duchu", zaakceptować, nastroić się na "ton chrześcijański", słowem "przyjąć wolę Boga" - oto ofiara ducha.
W "tonie" zamykał Mistrz pojęcie gotowości psychicznej do czynu w duchu ewangelicznym. Gotowość ta powinna realizować się w świecie zewnętrznym. Zatem ofiara ducha poprzedzać powinna każdy czyn, każdy moment decyzji, gdyż od tego zależy, z jaką kolumną duchów (jasną czy ciemną) człowiek się połączy i zyska przez to jej współpracę. Ofiara ta jest "źródłem ofiary ciała i czynu", ma więc znaczenie naczelne. Aby została spełniona, trzeba oczyścić się wewnętrznie, "przejść przez zero", to znaczy odrzucić wszystko, co może przeszkadzać w spełnieniu tej ofiary, skoncentrować się, aby uniknąć "bezofiarnych lotów ducha". Wszelka połowiczność, rozproszenie, roztargnienie i marzycielstwo odrywa człowieka od jego obowiązków, a "w rozsypaniu niepodobny jest postęp". Należy zatem skupić myśli "w jedno ognisko", wtedy tylko ma się siłę pokonać własne słabości i przeszkody płynące ze świata. Złe bowiem "wysila się na to, aby człowiek wyczerpał siły swoje na rzeczy nieistotne, a potem nie miał już siły na rzeczy istotne".
Pomocne są tu wszelkie praktyki religijne, pod warunkiem, że skupimy się na ich treści, a nie formie. Bowiem, wedle Towiańskiego, "łaska schodzi tylko na miłość i ofiarę, nie zaś na formę miłości i ofiary". Formy i obrządki, a nawet przyjmowanie sakramentów bez poczucia miłości są puste i "uspokajają sumienie niepokojone odrzuceniem tego najwyższego wezwania". Towiański wielokrotnie powtarzał, że tylko miłość i ofiara stanowią istotę chrześcijaństwa.
Nieodzownym elementem ofiary ducha jest pokora, czyli "nic innego, tylko jasne widzenie czem człowiek jest względem Boga". Nie chodzi jednak o świętoszkowate poniżanie się i upokarzanie, ale o wyrzeczenie się pychy. Pokora realizuje się w ofierze ciała i czynu. Kto bowiem chce odrodzić życie od podstaw, ten musi "troszczyć się o wykorzenienie zła w samym źródle działania, tj. w duszy ludzkiej, musi więc położyć nacisk na wewnętrzne przemiany, rozstrzygające o charakterze czynu". Według Towiańskiego wszystko, co jest efektem świadomego wysiłku, i co powoduje zmiany w człowieku i świecie zewnętrznym, jest czynem.
Za najistotniejszą treść Sprawy Bożej uważał Towiański jej stronę etyczną, a nie mistyczną. Fundamentem jego misji była praktyczna naprawa życia moralnego, "uczynienie początku praktyki chrześcijaństwa w całem życiu człowieka, prywatnem i publicznym (...) Służba Bogu, bliźniemu i ojczyźnie". W tej kolejności. Sprawa Boża miała "wyprowadzić człowieka ze złudzenia", że "spełniając prawa ziemskie" będzie mógł żyć w pokoju i "nazwą chrześcijanina i formami chrześcijańskiemi uspokajać sumienie swoje" .
Bodaj najbardziej zaszkodziło towianizmowi nieporozumienie wokół sprawy odzyskania niepodległości. Opinia Towiańskiego na ten temat, a mianowicie sprzeciw wobec walki zbrojnej, czyli zabijania bliźnich, była konsekwencją jego całej nauki. Według Mistrza nie można bowiem być prawdziwym chrześcijaninem, nienawidząc innego człowieka. A do walki potrzebna jest nienawiść. Jak zatem pogodzić chrześcijaństwo z patriotyzmem? Towiański proponował patriotyzm Nowej Epoki. Uważał, że jeśli w stosunki międzynarodowe wprowadzi się zasady chrześcijańskie, nie będzie uciskanych i uciskających, nie będzie przeciwko komu się buntować i walczyć.
"Szukajcie najpierw Królestwa Niebieskiego, a wszystko inne będzie wam dane" - te słowa Chrystusa nie były dla Towiańskiego, jak dla większości chrześcijan, pustymi słowami. On rzeczywiście w nie uwierzył. Na tym właśnie miała polegać owa rewolucja chrześcijańska, do której Mistrz nieustannie wzywał. Człowiek musi wypełniać bezwzględny nakaz miłości bliźniego i uświadomić sobie, że nie bunty przeciwko drugiemu wyzwalają z mąk, ale praca nad zwalczaniem własnych słabości. Rewolucja chrześcijańska miała zatem, w zamyśle Towiańskiego, przekształcić życie człowieka według praw Ewangelii. Jak słusznie zauważyła Zofia Gąsiorowska, "szło mu o wyzwolenie ludzi z niewoli popędów, a przez jednostki zamierzał oczyścić całe życie". Jeśli ludzie żyliby prawdziwie po chrześcijańsku, nie musieliby ze sobą walczyć.
Oczywiście wydaje się to być utopią i w naszych czasach, ale czy to znaczy, że Chrystus żądał niemożliwego? Towiański po prostu uwierzył Chrystusowi bardziej niż kto inny. Do tego stopnia, że w swej dziecięcej wręcz naiwności czekał na nawrócenie cara, za co został posądzony o agenturalność na rzecz Rosji. Można z tego kpić, ale nie kto inny, tylko Chrystus mówił o potrzebie dziecięcej wiary, nieraz irracjonalnej, która jednak góry przenosi. Od cara, który uważał siebie za pierwszego po Bogu, a prawosławie ustanowił religią państwową i obnosił się ze swoją wiarą publicznie, prawdziwie wierzący człowiek, jakim był Towiański, mógł oczekiwać, że religijność swoją zacznie objawiać nie tylko w słowach, ale i w czynach. Zmieniłaby się wtedy sytuacja Polaków, gdy z gnębionych poddanych staliby się braćmi w Chrystusie. "Przez katolicyzm, przez sam katolicyzm, to jest przez poprawę życia, przez życie religijne, bez żadnego użycia środków rewolucyjnych ojczyzna nasza może być zbawiona". Słowa te, wypowiedziane przez Bogdana Jańskiego, oddają główną myśl Mistrza na temat sprawy polskiej. Wojna, jaka by nie była, zawsze jest dziełem szatana. Jest bowiem zawsze prymitywnym i niekorzystnym dla człowieka sposobem rozwiązywania konfliktów. Niesie ze sobą rozkład moralny społeczeństw - na porządku dziennym są gwałty, kradzieże, bo skoro można zabijać, to można wszystko. A przecież "żadne położenie człowieka nie usprawiedliwia połamania prawa Chrystusowego".
Upadek Polski widział Mistrz jako karę za grzechy rodaków, pobudkę do wyższego życia. Dlatego zamiast obarczać winą zaborców (jedynie narzędzia kary), Polacy powinni przyznać się przed sobą do swoich grzechów i zwalczać je, inaczej bowiem będą "podobni do tych dzieci, które chcąc uwolnić się od kary, łamią w oporze swoim rózgę, której ojciec jako narzędzia kary używa". A Rosja jako narzędzie kary Bożej dla Polaków winną jest, że "zniżyła się i wskutek tego stała się tym narzędziem i prędzej czy później odpowie przed Bogiem za zniżenie się swoje".
Mistrz dzielił ludzi nie według ras czy narodowości, ale na tych, co służą złu lub dobru. Nauczał, że "łagodne i ludzkie obchodzenie się z nieprzyjaciółmi jest wielkim czynem (...), ale jest to tylko wstęp do wysokiego czynu chrześcijańskiego, którego istotą jest obrzydzenie i nienawiść do samego tylko złego, do tego wroga zbawienia obu stron walczących..." Bowiem "tylko braterstwo powszechne przyniesie pokój i zakończy niedolę człowieka".
Należy zatem, według Towiańskiego, odrzucić stare rozumienie patriotyzmu jako obowiązku walki zbrojnej, który Mistrz nazywa "patriotyzmem pogańskim", bo "dziś poprzestawanie na takiej tylko miłości i bohaterstwie, przy odrzucaniu naznaczonych do przyjęcia wyższych, chrześcijańskich pobudek i uczuć, staje się niskością i winą". Dlatego Polacy muszą oddzielić "świętą narodowość naszą od tego fałszywego pierwiastku, który za sprawą złego przymieszał się do niej, skaził ją i poczytany został za cnotę, za charakter polski". Autorytet, sławę a nawet władzę budowało się przecież na patriotyzmie utożsamianym z nienawiścią do innych narodów. Tymczasem Towiański proponował "miłość dla Moskali i w ogólności dla wszystkich", co było dla większości Polaków nie do przyjęcia. Ostatecznie odrzucili oni poglądy Mistrza na ten temat, zwyciężyło stanowisko, które kazało Słowackiemu, a później też Mickiewiczowi, opuścić Koło Sprawy Bożej. A przecież, tłumaczył Towiański, "jeśliby Chrystus używał siły, świat uległby Chrystusowi, ale myśl Boża byłaby zatartą i postęp świata byłby zatrzymany (...). Jeśliby słudzy Chrystusa czynili siłą, ideał postawiony przez Chrystusa byłby zatarty (...), powstałyby nowe odszczepieństwa pod hasłem miłości i wolności.
Prorok z Litwy niezmiennie uważał, że jedna tylko droga prowadzi do wyzwolenia ojczyzny: "Trzeba naprzód podnieść w sobie rewolucję chrześcijańską, to jest powstać przeciwko złemu, jarzmiącemu ducha i oczyścić się wewnątrz... Poczuje więc, bracie, czy rewolucja przeciw rządowi może być owocną, dopóki wnętrze Polaka nie jest oczyszczone!"
Zarzuca się Mistrzowi zmianę poglądów na temat walki zbrojnej w latach sześćdziesiątych XIX wieku. Tymczasem rzecz wydaje się być bardziej skomplikowana. Pod wpływem manifestacji lutowych w Warszawie z 1861 roku, w czasie których "następowało zbratanie się wszystkich wyznań i stanów", Towiański uległ nadziei na przebudzenie się prawdziwej Polski, ale nie zachęcał do walki zbrojnej, lecz wciąż do pracy wewnętrznej, bo to ona zmienia oblicze ziemi. Gdy więc wybuchło powstanie 1863 roku, Mistrz uznał je za przedwczesne. Jednak nie zabronił swoim uczniom wzięcia w nim udziału, pod warunkiem, że nie uczynią "żadnego ustępstwa z powołania, sumienia, charakteru swego". Miał nadzieję, że towiańczycy pomogą walczącym wejść na drogę miłości Boga i bliźniego. Przestrzegał braci udających się do Polski, że łatwiej im będzie wystawić pierś na bagnety niż ducha do walki ze złem, ale wierzył, że część z nich podoła temu zadaniu, a krew przelewająca się oczyści i podniesie ducha. "Widzisz w Polakach sługach Sprawy liczne przykłady tego prawdziwego, chrześcijańskiego patriotyzmu, w którym (...) znikła żywiona dawniej nienawiść i zemsta ku Rosyaninowi, a zrodziła się chrześcijańska miłość, życzliwość i gotowość poświęcenia się dla prawdziwego dobra Rosyi. Kiedy oba te narody przyjmą chrześcijańskie powołanie swoje (...), wówczas zawiąże się między niemi spółka i przyjaźń w Chrystusie, a w tej spółce wszystkie spory i zatargi polityczne rozstrzygną się łatwo w duchu chrześcijańskim, wedle samej prawdy i sprawiedliwości" - tłumaczył Mistrz jednemu z braci.
Udającym się do powstania styczniowego radził, aby nie tracili energii na tych, co nie są w stanie zrozumieć ich powołania, ale szukali ludzi, którym mogą owocniej służyć. Bardziej niż na myśleniu o dobrych rządach, Towiański radził skupić się na formowaniu dobrych rządzących w przyszłości krajem. Wiedział bowiem, że nawet najlepsza struktura polityczno - społeczna może zamienić się w koszmar, jeśli władzę będą sprawować ludzie niegodni. Wychodził bowiem z założenia, że polityki nie naprawia się manifestacjami, protestami czy walką, ale doskonaleniem ludzi.
Jakże aktualnie brzmią wciąż słowa Towiańskiego: "mądrość dzisiejszych ministrów i dyplomatów zależy na zakrywaniu istotnych myśli i zamiarów swoich i na wzbudzaniu domysłów, mogących wspierać te myśli i zamiary (...), aby mówiąc, nic nie powiedzieć albo tak powiedzieć, aby nie zobowiązać się do niczego, ale w każdym razie zostawić sobie furtkę do wyjścia". Wolny zewnętrznie kraj jest nadal zniewolony złem objawiającym się niemal w każdej dziedzinie życia i to miał właśnie na myśli Towiański, mówiąc, że lepiej, żeby Polska wcale nie powstała, niż jakby miała odrodzić się jedynie zewnętrznie.
Religijność towianistyczna miała zatem manifestować się w życiu społecznym i politycznym, interpretować te dwie rzeczywistości w kategoriach religijnych i dostrzegać w nich transcendentalny sens. Mistrz zdawał sobie sprawę z karkołomności tego przedsięwzięcia, mówił, że "te wielkość człowiek zaledwie po wiekach trudów i ofiar zdoła ocenić i osiągnąć. Wszakże nawet cząstka jej tylko, przyjęta przez człowieka, ma potęgę większą od wszystkich sił ziemi i piekieł". Ponieważ dla Boga nie ma nic niemożliwego, wzywał aby "nie gasić w sobie tej nadziei i uczuć chrześcijańskich wyobrażeniem, że niepodobna jest, aby taka zmiana zaszła w bliźnim".
(Pierwotna publikacja 15 czerwca 2009)